Gdy kierowałam do mojej, nie do końca ukochanej klasy, spotkałam Castiela. Przywitałam go, ale on jak zwykle spojrzał na mnie złośliwie i poszedł w stronę dziedzińca. Znowu ponowiłam drogę do klasy. Kiedy tam trafiłam, ujrzałam jakąś kopertę na mojej ławce. Nie było na niej żadnego napisu. Pomyślałam, więc że ją otworzę. W środku był jakiś liścik. Od razu przeczytałam jego zawartość, która brzmiała tak: "Przyjdź od razu po lekcjach na dziedziniec. Muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego. Ale musisz być sama, bo to jest tajemnica.
Castiel" Zdanie przed podpisem było podkreślone. Ciekawe czemu? Czemu to jest tak tajemnicze, że nie mogę być z nikim? Co on chce mi powiedzieć? Może chce mi wyznać miłość? O mój Boże.. Na samą myśl się zarumieniłam. Ale szybko wyparłam tą myśl, gdyż nie mogłam być tego pewna. Pójdę tam.
Od razu po lekcjach moje nogi zaczęły iść w stronę dziedzińca. Jednak moją wędrówkę zatrzymały niepokojące, wręcz straszne dźwięki. Dobiegały one z klasy A. Nawet nie zastanawiając się, poszłam sprawdzić źródło hałasu. Otworzyłam drzwi i ujrzałam związanego Armina. - O mój... - Zanim skończyłam zdanie, poczułam ból w okolicach głowy i nieprzytomna spadłam na ziemię
Gdy się ocknęłam i rozejrzałam, zauważyłam, że byłam w jakiejś dziwnej sali z metalowymi rurami. Były one wszędzie. Pewnie zastanawiałabym się, gdzie jestem, ale pierwszą rzeczą, która przyszła mi na myśli to ucieczka. Pobiegłam szybko do drzwi i zaczęłam je szarpać. Zamknięte. Okej, chyba zacznę panikować. Co tu zrobić? Co tu zrobić? Może.. Gdy zaczęłam myśleć nad planem ucieczki, usłyszałem jak klamka się porusza. Potem ten odgłos został zastąpiony przez otwieranie drzwi. Boże! O! Dzięki ci! Jak się okazało moim wybawiciel jest.. Castiel! Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam go pytać o wszystko. Jednak moje pytania przerwał jego przeraźliwy, szaleńczy śmiech. Po moich plecach przebiegły okropne ciarki. Nie rozumiałam tego. Czemu on się tak śmieje? - Castiel, co ci.. - Nie mogłam dokończyć zdania, gdyż czerwonowłosy mocno popchnął mnie na ziemię. Mimo szoku zauważyłam jego nóż w dłoni. Zaczął do mnie podchodzić. Jego uśmiech był strasznie wielki, a on patrzył się na mnie jak na jedzenie. Po moich polikach popłynęły łzy. Boże! Ja nie chcę tak umierać! - Castiel, co ty.. Czemu? Czy ty chcesz mnie zabić? - Kolejne łzy wypłynęły. To już jest koniec. Zamknęłam oczy, chcąc nie widzieć ostatniej sceny z mojego życia. Usłyszałam jakieś kroki, a potem strzał. Otworzyłam szybko oczy i zobaczyłam Nathaniela z bronią. Kastiel trzymał się za brzuch. Leciała mu krew. Nie wytrzymam tego! Krzyknęłam przerażona i zszokowana. Strasznie się boję krwi. Zawsze, gdy widzę krew niemiłosiernie panikuję, albo mdlę. Po chwili nie wydobywałam z siebie żadnego głosu. Noga mnie bolała. Spojrzałam na nią. Strzał, krew.. Krew.. Nathaniel mnie zastrzelił. Zanim się zorientowałam zemdlałam.
Obudziłam się. Byłam w swoim pokoju. Czyli.. To był sen? Uśmiechnęłam się szczęśliwa. Czyli to wszystko wymysł. Dzięki Bogu. Próbowałam wstać, ale prawa noga mnie bolała. Co jest? Ujrzałam na tą kończynę i przeraziłam się. Była zabandażowana. Czemu? Jednakże nie było widać krwi. To dziwne. Kulejąc, skierowałam się do salonu. Gdy już tam trafiłem, zobaczyłam karteczkę na stole. Jej treść brzmiała: " Kochanie, mamy nocny etat w pracy. Wrócimy około 4 w nocy.
Rodzice" To nie nowość. Moi rodzice są związani z lotnictwem. Mój tata jest pilotem, a mama stewardessą. Odłożyłam karteczkę i włączyłam telewizor. Na pierwszym kanale były wiadomości. Wiadomo, co kto ukradł, jakie zwierzątko się urodziło w Zoo.. " Uwaga! Na wolności grasuje niebezpieczny psychopata, a w dodatku kanibal. Jak na razie jego ofiarami są Armin Lavelle, Lysander i Leigh Maisonneuve, Rafael i Angela Giovanni oraz Rozalya Rose. Z nieujawnionych źródeł wiemy, że przestępca próbował też dorwać się do Reny Giovanni, ale została uratowana przez tajemniczego blondyna. Niestety uciekł on policji, zanim cokolwiek powiedział. Prawdopodobnie postrzelił on sprawcę. Psychopata ma ufarbowane, czerwone włosy i brązowe albo czarne oczy. Mierzy około 180 cm. Jest uzbrojony. Jeżeli gdziekolwiek go spotkacie, radzimy uciekać i zawiadomić policję. A teraz..." Zanim dowiedziałam się, co teraz to wyłączyłam pudło. Rafael i Angela Giovanni? Rodzice. Czemu? Jak? Zaczęłam szlochać. Boże? Czemu oni? Czemu ja? Dlaczego? Miałam w głowie tysiące pytań, lecz żadnych odpowiedzi. Spojrzałam na zegarek. 23:43. Ja.. Nie pójdę jutro do szkoły. Czuję się okropnie. Chcę umrzeć. Pobiegłam szybko do mojego pokoju, położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą. Boże! Spraw, żeby to był tylko sen. Chcę się obudzić. Jednak, obudzić się nie mogłam. Ani usnąć. Odkryłam po chwili głowę, wiedząc, że to bezsensowne. Spojrzałam na okno.. I zamarzłam. Właśnie Castiel wchodził przez nie. Gdy zauważył, że wiem, że tutaj wchodzi zaczął się śmiać po cichutku. Po chwili śmiech ten przerodził się w makabryczny szloch połączony z wrzaskiem. Chciałam uciec, ale nie mogłam, zaplątałam się. Od zakrwawianego sztyletu odbiło się światło księżyca. - Czemu?! - Ostatnie zdanie, które miałam wypowiedzieć.
Pokój pokrył się szkarłatem teraz martwego ciała. Czerwonowłosy wziął odciętą dłoń do ręki i polizał. To było takie smacznie. Jego uśmiech rozszerzył się nienaturalnie i zaczął chichrać. - Zabiłem ją! Tak! Zabijem ją! Boże, jesteś szczęśliwy? Zabiłem ją! - Jego śmiech stał się jeszcze głośniejszy. - Zabiję ich wszystkich i osoba, na której mi zależy będzie tylko moja! - Łzy szaleństwa połączyły się ze szkarłatem jego ofiar. Jego następną ofiarą... będziesz Ty?
Koniec
|